czwartek, 9 czerwca 2011

Pracy u podstaw ciąg dalszy, czyli czas na dready

Po sukcesach w robieniu kulek postanowiłam wreszcie do końca uporządkować moje podstawy wiedzy o filcowaniu i wziełam na warsztat dready. Wiem że nie uwierzycie że wcześniej nie umiałam, ale ja mam tak, że najpierw rzucam się na to, co natrudniejsze ;)

Stary kawał mi sie przypomniał:
- Czy umie Pan grać na fortepianie?
- Nie wiem, nigdy nie próbowałem...

Spróbowałam i jakoś poszło :)) I nadal twierdzę, że z filc jest jak sex na początku trzeba delikatnie i z wyczuciem, a potem już samo pójdzie ;)
Poniżej fotka tego, co zostało z prób wszelakich (reszta w projektach):





Naszyjnik filcowany w jednym kawałku, ani grama szycia!

I broszki energetycznie letnie, które powstały przy okazji robienia dekoracji
do mojej pierwszej torebki, ale przegraly z plaskatym makiem  :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz